Niecałe dwa tygodnie
Pokaż dialog z wezwania pod numer 112.
Nowe zgłoszenie. Szybko stuknęła w przycisk przyjęcia połączenia na ekranie dotykowym.
- Centrum powiadamiania ratunkowego, operator 6, w czym mogę pomóc?
- Ha… Halo? – usłyszała cichy, niepewny głos.
- Proszę powiedzieć, gdzie się pan znajduje i co się stało.
Odpowiedziała jej cisza. Już chciała zapytać ponownie, kiedy wreszcie usłyszała coś jakby szloch.
- Nie wiem, gdzie jestem. Tu jest ciemno. Nic nie widzę.
- Co się stało? Czy zdarzył się jakiś wypadek?
- Ja… Nie wiem. Obudziłem się chyba tutaj.
- Muszę wiedzieć, gdzie się pan znajduje, żebym mogła wysłać do pana pomoc. Za chwilę przekażę pana numer policji, tam spróbują namierzyć pana telefon. Czy dzwoni pan spod numeru sześć-zero-dwa… – ucichła, zanim przeczytała wszystkie cyfry, które widziała na ekranie.
- …naście i dwadzieścia siedem – dokończył za nią, tak jak zawsze to robił, dodając „i” przed ostatnią liczbą. – Tak, to mój numer.
Poczuła, że krew odpływa jej z twarzy.
- To… niemożliwe – jęknęła.
- Tu jest bardzo ciemno i zimno – powiedział głos w telefonie. – Czy ktoś do mnie przyjedzie?
Operatorka siedziała bez ruchu, nie mogąc zdobyć się na odpowiedź.
- Halo? Paulinko, jesteś tam? Czy wyślesz do mnie kogoś?
- Tata… – szepnęła.
- Zimno mi. Tak bardzo mi zimno.
Przyłożyła dłoń do ust, aby stłumić jęk. Poczuła, że palce dotykające warg drżą. Sięgnęła pod biurko po torebkę, położyła ją na kolanach i wyciągnęła stamtąd telefon. Nacisnęła przycisk i ekran się rozjaśnił. Tak jak podejrzewała, nie wykonywał w tej chwili żadnego połączenia.
- Tato… To niemożliwe. Mam w ręce twój telefon. – Zdała sobie sprawę, jak bardzo absurdalnie to brzmi w tej sytuacji.
- Paulinko, tęsknię za tobą. I za mamą też.
Poczuła łzy napływające jej do oczu.
- Ty przecież nie żyjesz…
Przed oczami stanął jej obraz ojca w trumnie otoczonej kwiatami. Kalie, dom pogrzebowy je wybrał.
- Wiem, Paulinko. Wiem.
- Tato…
- Nie płacz, Paulinko. Nic już tego nie zmieni. Ale… Ja naprawdę chcę, żebyś kogoś do mnie przysłała.
Paulina otarła nos wierzchem dłoni.
- Co? O czym ty mówisz?
- Dobrze wiesz, kogo mam na myśli.
Wiedziała. Człowieka, który spowodował jego śmierć. Milczała, nie wiedząc, co powiedzieć.
- Jesteś tam, córeczko?
- Jestem, tak… Ja…
- Przyślij go do mnie. Nie odejdę sam.
- O czym ty mówisz?
- Zadzwonię jutro. – Głos w słuchawce zaczynał cichnąć.
- Tato! Jak mam…? Co ty mówisz?
- Pa… Zadzwonię…
„Połączenie przerwane. Czy oddzwonić?” Z całej siły uderzyła palcem w czerwony przycisk z napisem „Nie”.
- Hej Paulina, chcesz ka… – głowa Marka wychynęła zza przepierzenia oddzielającego biurka. – Co się stało? Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha.
Paulina szybkim ruchem ściągnęła z głowy słuchawki, przetarła oczy, wyciągnęła z torebki chusteczkę.
- Ciężka rozmowa, ale już jest dobrze. Tak, poproszę kawę.
Zerknęła na datę na ekranie komputera. Zostały niecałe dwa tygodnie okresu wypowiedzenia numeru taty.
A więc tyle miała czasu. Niecałe dwa tygodnie.